Illusion


Naukowcy mówią, że jesteśmy w stanie zobaczyć tylko to co nasz mózg może sobie wyobrazić. Że zasięg naszego widzenia ograniczony jest tylko do wyciągniętej ręki, a cała reszta  dopisana jest  przez  nasz umysł. Mówią, że nasz umysł nie jest naszym umysłem tylko wypadkową wszystkich umysłów, które stają się doświadczeniem naszego życia.
Sporo w tym prawdy.

Nasz umysł jest kreatorem wielu zdarzeń, które potrafią zmącić nasze życie mimo tego, że wydarzeń tych nigdy nie było. Wydaje nam się, że jesteśmy niezależni, samodzielnie myślący i sami kierujemy swoim życiem, ale tak naprawdę cały świat zewnętrzny determinuje nasze myślenie i zachowanie. Mózg zaś tworzy obraz tego świata. Obraz, w który wierzymy i według którego porządkujemy swoje życie.

Czasami okazuje się, że żyjemy w innym świecie – zamkniętym, hermetycznym z wymalowanymi przez nas barwami. Żyjemy na pozór, nie wiedząc, który ze światów jest prawdziwy. Czy ten, który widzimy naszymi oczami, i który umysł interpretuje po swojemu czy też ten drugi, który możemy poznać tylko wtedy gdy oczy zamkniemy… i możemy stworzyć rzeczywistość jakiej nigdy nie znajdziemy na ziemi.

W takiej sytuacji kreujemy nowe wydarzenia, które się rozgrywają poza naszym fizycznym jestestwem. Dajemy początek innemu życiu i innym scenariuszom… Czy toczy się ono dalej jak fala, która dostała swoją szansę i pędzi niezatrzymywana przez nikogo? Czy daje początek wydarzeniom, o których nawet nie będziemy wiedzieli?

Wewnętrzna nieskończoność.

Wyglądająca tak jak ślepe, bezchmurne niebo - nieruchoma masa, która ma nieskończoną wielkość gdzieś na górze, ale która zamyka się niebieską granicą naszego wzroku. I tyle tylko możemy dostrzec.

Tak samo możemy postrzegać nasz wewnętrzny wszechświat. Zamknięty w stu osiemdziesięciu centymetrach wzrostu, a w środku wypełniony zapadającą się nieskończonością. Bez granic, bez dna, z niepoliczalnymi możliwościami naszego umysłu i naszej wyobraźni.

Jak daleko możemy dojść w tej wewnętrznej wędrówce? 

Jesteśmy kreatorami sytuacji tworzonych w naszym umyśle. Jesteśmy Bogami, którzy tworzą osobne światy - lepsze albo gorsze. Dajemy początek innym życiom, innym sytuacjom, w których będziemy brać udział albo będą one udziałem innych wymyślonych przez nas postaci. Każda myśl skierowana pod adresem jakiejś osoby staje się początkiem jej istnienia w innym wymiarze. A zarazem ciężarem naszego istnienia wraz z całym bagażem możliwych konsekwencji, za które przyjdzie nam zapłacić…

Wszechświat jest w nas.

Jest tym co tworzymy każdego dnia w swojej wyobraźni. Jest naszą alternatywą. Naszą przyszłością w momencie odejścia. Świat tworzony w umyśle nigdy nie umiera, ponieważ każde nowe zdarzenie staje się początkiem tworzenia kolejnego. I ten świat stanie dla nas otworem gdy nie będziemy musieli stać już okrakiem między tu i tam, między półsnem a półwybudzeniem…

Nasz własny Matrix.

Czy może jesteśmy także elementem cudzego Matrixu?

Wciągnięci do czyjegoś wewnętrznego świata, będący cudzym graczem. Jak pionek wrzucony w wymyślone przez kogoś zdarzenia, a jednocześnie główny rozgrywający na swoim poziomie- niczym stwórca. Wszak słyszymy, że jesteśmy częścią wszechświata. Słyszymy też, że jesteśmy kreatorami swoich światów.
Czy my tak naprawdę istniejemy?

Czy jesteśmy tylko kopią innych kopii?







.

.
.
.