Wydarzenie odnotowane w religiach
na wszystkich kontynentach. Azja, Europa, Australia czy Ameryka mają stare
przekazy na temat kataklizmu, który spadł na Ziemię i zniszczył prawie całą
ludzkość. Ocaleni z potopu – czy to żydowski
Noe, sumeryjski Ziusiudra czy indyjski Manu dali początek postawom nowego życia społecznego i ostrzegali przed kolejną katastrofą, która nieuchronnie musi nadejść.
Porównując wszystkie przekazy
dotyczące potopu znajdziemy w nich kilka wspólnych cech: schronienie na łodzi,
śmierć wszystkich pozostałych gatunków, początek nowego rodu ludzkiego i
przekazy o strasznych i dramatycznych wydarzeniach. Przekazy w formie ustnej czy też plastycznej, obrazującej
kulę spadającą z nieba, rydwany śmierci schodzące z nieba czy siedmiogłowego
smoka ziejącego ogniem. Ten ostatni obraz, zdaniem austriackiego geologa
Alexandra Tollmanna sugeruje kometę, która po wejściu w ziemską atmosferę
rozpadła się na siedem części uderzając w różne zakątki świata wywołując
powodzie, trzęsienia ziemi i pochłaniając istnienia. Wywołując traumę i
apokaliptyczne wizje na przyszłość. Wersja Tollmanna tłumaczyłaby istnienie
opowieści o potopie na całym świecie a jednocześnie potwierdza globalną skalę
katastrofy.
Wszystkie te wydarzenia miały
miejsce około 10-12 tys. lat temu. Nie trwały długo, czego dowodem są nie
strawione resztki pokarmu znalezione w szczątkach mamutów, porozrzucanych w
różnych zakątkach świata. Przykładem raptownego przebiegu kataklizmu są także znalezione
na tych samych pokładach warstw ekologicznych, skamieniałe szczątki innych
zwierząt. Dowodzi to, że wszystkie zginęły mniej więcej w tym samym czasie. W
Ameryce Północnej znaleziono zapadlisko z zastygłej lawy, które stało się grobem
dla wielu gatunków zwierząt, i które zginęły także około 10 tys. lat p.n.e.
Przykładów można podawać wiele.
Odnalezione fragmenty osady miejskiej na dnie Morza Czarnego czy też podwodne
ruiny znajdujące się u wybrzeży Honaguni. Legendy mówią o zatopionej
Atlantydzie czy mitycznej krainie Mu. Flawiusz sądził, że egipskie piramidy zbudowane
były w celu uchronienia przed kataklizmem dziedzictwa poprzednich cywilizacji.
Sporo tajemnic dotyczy Morza
Czarnego. Zebrane badania mówią o masowych zalaniach w tym rejonie, które doprowadziły
do ogromnych zmian w środowisku. Mały
przesmyk łączący Morze Śródziemne z niecką otaczającą płytkie jezioro
słodkowodne, zamienił się w ogromne rozlewisko dzisiejszego Morza Czarnego.
Wody kataklizmu sięgały znacznie dalej, dochodziły do dzisiejszego Uzbekistanu
i pozostały na tych terenach przez 2,5 tysiąca lat.
Pierwszą historię o potopie podawały
źródła sumeryjskie. Najdokładniej opisany jest w biblijnej Księdze Rodzaju. Zdarzył
się on podobno siedemnastego dnia w drugim miesiącu, co odpowiada w naszym
kalendarzu przełamaniu października i listopada.
„W drugim miesiącu roku, siedemnastego
dnia miesiąca, w tym właśnie dniu trysnęły z hukiem wszystkie źródła Wielkiej
Otchłani i otworzyły się upusty nieba; przez czterdzieści dni i przez
czterdzieści nocy padał deszcz na ziemię”
Czy obchodzone przez nas święto
zmarłych czy też święto przodków jest echem tamtych wydarzeń? Wprawdzie dzisiaj
ich celebracja ma inne powody, jednak już wcześniej święta te były obchodzone
wśród wielu starożytnych kultur, jak chociażby w Egipcie, Peru, Meksyku czy
Australii. Meksykanie twierdzą, że
właśnie w listopadzie świat został zniszczony przez wielki potop.
Jakkolwiek nie spojrzymy na temat
potopu opisany w starych księgach czy to religijnych czy też na glinianych
tabliczkach, nie możemy zaprzeczyć, że był. Pytanie dotyczy tylko jednego: czy
opisywany w wielu kulturach kataklizm dotyczył jednego zdarzenia, które miało miejsce
na Ziemi w tym samym czasie czy też są to opowieści o lokalnych katastrofach
ekologicznych.
Sumeryjski przekaz mówi o
planecie, która pojawiła się zbyt blisko Ziemi i spowodowała ogromne
perturbacje w jej stabilności. Inne przekazy mówią o uderzających w Ziemię
ognistych kulach.
Tak czy inaczej katastrofa przyszła z góry.
Tak czy inaczej katastrofa przyszła z góry.
W obliczu dzisiejszej wiedzy
znamy zagrożenia jakie mogą ponownie zniszczyć życie na Ziemi. Przy obecnym
poziomie techniki jesteśmy w stanie zlokalizować miejsce uderzenia gdyby
nadeszło kolejne zagrożenie z kosmosu.
I tylko tyle potrafimy zrobić, a potem możemy liczyć już tylko na cud.
Ale jedno jest pewne. Rola jaka
ostatnio staje się udziałem mitów w odkrywaniu tajemnic życia na naszej planecie powoduje, że nie możemy już dłużej patrzeć z przymrużeniem oka na znajdujące
się w starych przekazach informacje. Te informacje przedstawione może bardziej
obrazowo i poetycko niż technicznie, pokazują nam, że przetaczające się przez
naszą planetę kataklizmy wbiły w umysły Ziemian niepewność co do przyszłości,
obawy o brak ciągłości kolejnych cywilizacji i strach przed następną
katastrofą, której dramatyzm i ogrom wbije się na długie pokolenia w świadomość
ludzi.
I jedyną rzeczą jaką będziemy
mogli robić po kolejnej - to modlić się do wszystkiego co nas zaniepokoi z
nadzieją, że ktoś tą modlitwę usłyszy i uchroni przed nieszczęściem. I będziemy
robić to z taką żarliwością aż stanie się ten rytuał nieodłącznym elementem
każdego dnia.
Dlaczego tak myślę?
Ponieważ nie zrobimy nic czego by
nie zrobili wcześniej nasi przodkowie. Nie zachowamy się inaczej niż oni. I
niczego mądrzejszego nie wymyślimy stojąc na gruzach tego co stanowiło kiedyś
nasz dom.
.