Coś stuknęło w Syberię ;)


Coś stuknęło w Syberię. To był pierwszy news na Twitterze, który przeczytałam dzisiaj z wypiekami na twarzy ponieważ naczytałam się już tyle, że wiem iż świecąca kulka z nieba przynosi zazwyczaj dwa skutki: albo wielkie bum i po nas (na jakiś okres czasu), albo żadne bum, za to jakiś region zaczyna przechodzić cywilizacyjny bum wypełniając wszystkie luki swojego niedorozwoju i zacofania.

Ponieważ mieszkam w rejonie dość dobrze rozwiniętym cywilizacyjnie rozpoczęłam powoli ewakuację do piwnicy by przeżyć gorszą wersję wielkiego bum. W trakcie pakowania karmy dla kotów (zdatna do jedzenia także dla ludzi) nagle doznałam olśnienia. Wróciłam do lapka i zajrzałam do mediów, które zazwyczaj w takich sytuacjach nadają live z miejsca wydarzenia.

Do mediów zachodnich, zwłaszcza amerykańskich.

Dlaczego?

Ponieważ gdy w Rosji jest jakieś niespodziewane bum, to Pentagon staje na rzęsach.

Jakież było moje rozczarowanie. W CNN o Syrii, a NASA, która dzień i noc gapi się w niebo i pilnuje by żadna kosmiczna sierota nie narobiła bałaganu na Ziemi zaprasza na godz.  20tą na livestream z przelotu jakiegoś kamyka obok naszej, zaatakowanej przez coś planety. W tym czasie na rosyjskim necie powstały już strony internetowe, galerie, filmy o zagrożeniu jakie przyniósł atak meteorytu na spokojne miasto.

Zrezygnowałam z ewakuacji.

Teraz spiskuję.

Kiedyś w NG słyszałam słowa żołnierza z obrony powietrznej USA, który powiedział, że na Ziemię mysz się nie prześlizgnie. Zostanie zawsze zauważona i będziemy wiedzieć w kogo stuknie. Problem tylko w tym, że nie mamy dość dobrej technologii by taką „mysz” zestrzelić zanim narobi bałaganu. Za to możemy tylko paczeć jak bałagani na Ziemi.

A media dzisiaj podały, że żadne obserwatoria asteroidy nie zauważyły.

Zazwyczaj jest tak, że gdy stuknie w Afryce -wszystkim to wisi, ale gdy nie wiadomo co stuka w mocarstwo trzęsące połową świata, to mocarstwo trzęsące drugą połową świata jest na tak zwanej „gorącej linii” i zaczynają się konferencje i wydawanie oświadczeń.

Teraz nic takiego nie ma miejsca. Obama smacznie śpi, a co robi Putin jak zwykle nie wiadomo.

I wszystko wskazuje na to, że spadająca kulka z nieba jest zaskoczeniem tylko dla nas, a nie dla wojska, którego w Czelabińsku też nie ma. Dziwne nie?

Możliwości tego stanu rzeczy jest kilka.

Wojsko testuje broń i coś im nie wyszło. Albo wyszło i paczą na skutki: może to być zwykłe socjo i obserwacja zachowań ludzkich w sytuacjach podobnego zagrożenia.

Może być i tak, że ten kamyk, który o 20tej przeleci obok Ziemi już jest zmniejszony dzięki nowoczesnym technologiom, które posiadamy i jeden jego odprysk wylądował w Czelabińsku. Wszak wojsko musi zacząć sprawdzać systemy obrony na wypadek realnego i bardzo dużego zagrożenia. Same hollywoodzkie filmy z Brucem Willisem nie wystarczą, ponieważ historie przekazywane przez pokolenia pokazują jasno, że w starciu z kosmosem nasze szanse są niewielkie.

Więc o co chodzi z tym meteorytem w Czelabińsku?

Może kolejny raz przekonujemy się na własne oczy, że największym zagrożeniem dla ludzkości jesteśmy my sami?


Dyskusja: Salon24 -polecam!



.
.
.
.