Gdy byłam dzieckiem w telewizji
widziałam film. Coś na temat robotów, które zyskały wrażliwość w trakcie obcowania z ludźmi. Wtedy ani przez chwilę nikt nie myślał o tym, że na każdym biurku
będzie stała mała skrzynka, z którą można połączyć się ze światem, a już na
pewno skrzynka wielkości dłoni, dzięki której świat będzie pod naszą kontrolą. Więc
i robot, który był tylko zimnym obiektem stworzonym do wykonywania poleceń, nie
mógł – także wśród poważnie myślących i racjonalnych naukowców - zyskać coś
więcej niż tylko splot połączeń elektrycznych użytecznych dla człowieka.
Ale tak to już jest, że w
konkurencji "wiara – niewiara" wygrywa wiara więc z czasem i kategoryczne
stwierdzenia niektórych naukowców zostały zmodyfikowane, a nauka tak popędziła
do przodu, że nawet najbardziej racjonalni naukowcy musieli zacząć szukać
wytłumaczenia na pojawiające się coraz to nowe i trudniejsze pytania. Sam Dawkins na wszelki wypadek oświadczył,
że nigdy nie był ateistą, a inteligentne życie na Ziemię przyszło z gwiazd.
A nie z ryby.
Ten długi wstęp jest nawiązaniem
do tematu komputerów (robotów), które w niedalekiej przyszłości staną się
komputerami biologicznymi czyli - w największym skrócie – zaczną żyć w znaczeniu
życia innego niż tylko podłączenia do kontaktu czy baterii.
Jak wiemy, elementy komputerów są wykonane
z krzemu. Jednak kilka miesięcy temu w mediach pojawiła się informacja, że
wąska grupa naukowców pracuje nad rozbudową komputerów o komórki zwierząt i
innych organizmów żywych. Eksperymenty, które naukowcy przeprowadzają lub zamierzają
przeprowadzić nie są już czysto
teoretyczne. Pierwszymi królikami doświadczalnymi były kraby i pleśnie. Obecnie
swoje kilka minut pionierskich doświadczeń ma bakteria, która żyje w stawach i
jeziorach, która nie potrzebuje zbyt dużo tlenu i.. która żywi się żelazem wytwarzając
kryształki magnetytu.
Bakterie wytwarzające magnetyt potrafią
precyzyjnie przemieszczać się i orientować w terenie. Mogą, kierując się liniami pola magnetycznego Ziemi znaleźć
tereny z niezbędnym natężeniem tlenu. Wytwarzając własne pole magnetyczne nie dość,
że działają jak kompas, to jeszcze wytwarzają pole podobne do tego jakie
funkcjonuje w komputerowych dyskach twardych.
I co najważniejsze, wytwarzane cząstki magnetyczne są tak małe, że ich samodzielne stworzenie przez człowieka wykracza poza możliwości współczesnej technologii.
I co najważniejsze, wytwarzane cząstki magnetyczne są tak małe, że ich samodzielne stworzenie przez człowieka wykracza poza możliwości współczesnej technologii.
Ponieważ części do komputerów
stają się coraz mniejsze – powoli dochodzimy do ściany. Do granicy, w której niemożliwe będzie
dalsze produkowanie komponentów bez
znalezienia nowej technologii. Tutaj do głosu doszła ludzka ciekawość i
otwartość na eksperymenty. Naukowcy z dwóch uniwersytetów skopiowali "patent
natury" jakim jest wspomniany już proces przerobu żelaza na magnetyt przez bakterie Magnetospirillum
magneticum i już bez ich pomocy hodują materiały magnetyczne.
Czyli inaczej nanomagnesy.
Stworzyli także nanorurki z błon sztucznych
komórek, ale z udziałem ludzkiego białka, które w przyszłości posłużą jako
przewody elektryczne do przekazywania informacji. Podobnie jak robią to komórki
w naszym organizmie.
Droga wprawdzie jest jeszcze
daleka, ale niemożliwe znowu staje się możliwe. I nie piszę w tym miejscu o
komputerach mieszczących się w okularach czy komputerach małych i lekkich jak
piórko.
Zastanawiam się do jakiego
stopnia obecność żywych organizmów we wnętrzu maszyny może wpłynąć na jego
funkcjonowanie.
Weźmy na przykład pleśń - śluzowca Physarum polycephalum, który został wykorzystany do eksperymentów przez prof. Andrew Adamatzky i prof. Selim Akla. Zrobili oni mapy kilku państw wraz z najważniejszymi miastami i prowadzącymi
do nich autostradami. W stolicy każdego
państwa posadzili śluzowca zaś w kolejnych miastach ułożyli płatki owsiane.
Chcieli w ten sposób sprawdzić czy natura potrafi sama dokonywać obliczeń, jak najszybciej dotrzeć do przedmiotu pożądania.
W tym wypadku do strawy.
W tym wypadku do strawy.
Efekt przeszedł najśmielsze
oczekiwania. Zachęcony płatkami śluzowiec, by do nich dotrzeć wytwarzał cienkie
rurki, które w końcowym efekcie zdublowały sieć wyrysowanych autostrad. Śluzowiec
jest zaskakująco dobry w znalezieniu najbardziej efektywnej trasy do żywności,
mimo tego, że ten jednokomórkowy organizm nie ma mózgu czy centralnego układu
nerwowego.
A jednak potrafi „liczyć” i „żyć”.
Stworzenie biokomputera opartego
na żywych organizmach na pewno będzie miało szerokie i praktyczne zastosowanie. Wyobraźmy sobie obliczenia w trudnych warunkach, tam gdzie
standardowe komputery mogłyby ulec uszkodzeniu. Tam gdzie będzie mróz czy
ekstremalnie wysoka temperatura. Woda czy zastygłe suche powietrze.
Krzemowe czipy mogą się rozpaść
lub ulec zniszczeniu. Biokomputer oparty na formach życia, które potrafią się przystosować i przetrwać najtrudniejsze warunki – jest fantastyczną perspektywą.
Prawda, że jest to różowa przyszłość?
Tylko co się stanie, gdy my ekstremalnych warunków nie przetrwamy i zostaną tylko biokomputery z formami życia w
swoim wnętrzu?
Jaką drogę wyznaczy im ewolucja?
Jaką drogę wyznaczy im ewolucja?
Obejrzyj filmy na You Tube
Zobacz dyskusję: Salon24
Podobny artykuł: A co jeśli Bóg jest człowiekiem?
.
Zobacz dyskusję: Salon24
Podobny artykuł: A co jeśli Bóg jest człowiekiem?
.