Z wody wyszedłeś - do wody powrócisz



Postojnska Jama czyli inaczej Jaskinia w Postojni pozwoliła mi po raz pierwszy zapoznać się z urokami życia z dala od słonecznego światła. Kilka miesięcy temu napisałam artykuł „Groty” – jako wyraz mojego zachwytu nad malowidłami naskalnymi i jako alternatywne miejsce do przeżycia na wypadek jakiegoś ogromnego kataklizmu. Zakładając zarazem  szczęśliwe zakończenie dla jej mieszkańców.

Jednak zwiedzając jaskinię  (podobno jedną z największych w Europie, gdzie jest wystarczająco miejsca dla każdego) zdałam sobie sprawę, że przebywanie w takim miejscu - jeżeli nie wyklucza szans na przeżycie, to w najlepszym wypadku pozwoli przetrwać tylko nielicznym.

Temperatura w Jaskini to około 5 stopni. Towarzyszy temu paskudna wilgoć i półmrok.

Wszystko śliskie i mokre od wody, pary i sączących się ze skał resztek wilgoci. Szum podziemnej rzeki i wiszące nad głowami ostre jak szpikulce nacieki skalne.

Stalagmity, stalaktyty i pleśń.

Wprawdzie wygląda to zjawiskowo i pokazuje do stworzenia jakich dzieł zdolna jest natura lecz żadna to perspektywa dla słabego gatunku homo sapiens.

Jednym z niewielu zwierzątek, które mogą traktować jaskinie jako przyjazne środowisko jest pluskający w baseniku Proteus. Dopasowany idealnie do warunków panujących w Jaskini jest tak samo śliski a z powodu ciemności także ślepy – jego oczy nie rozwinęły się bo i po co skoro i tak nic nie zobaczą?

Proteus ma rozwinięte inne zmysły. Żyje tylko w wodzie i to ona dostarcza mu wszystkich niezbędnych warunków do przetrwania.

Ludzie nazywają go ludzką rybą ze względu na kolor skóry, który do złudzenia imituje kolor skóry białego człowieka.

Gatunek stworzony specjalnie dla potrzeb mrocznej przyszłości?

Albo?

Z wody wyszedłeś – do wody powrócisz.

Gdyby tak sparafrazować biblijne przesłanie na styl darwinowski mogłoby się okazać, że gatunek ludzki w skrajnie nieprzyjaznych warunkach cofnął się do swojego pierwotnego środowiska.

Oczywiście potrzeba na to podobno milionów lat, ale być może każde następne pokolenie, które jakimś cudem przeżyło i rodziło się mrocznych i wilgotnych warunkach, mogło dostosowywać się zamykając ładnie drogę ewolucji. I wracając do korzeni.

Być może Proteus o kolorze skóry białego człowieka jest tylko naszą wersją staro lub wczesnoewolucyjną.

Ku uciesze ateistów i ku przerażeniu kreacjonistów.



Zjęcia z Groty Postojnskiej ---> Voyager




Wirtualna podróż do Jaskini (kliknij w obrazek i klikaj w punkty na mapie po lewej stronie)





.

Tranzyt Wenus suplement


Wenus odleciała i pojawi się ponownie w 2117 roku. Na pamiątkę wkleję linki do zdjęć i wideo, którymi obdarowały nas media - także dzięki NASA.


 

źródło: NASA



Get Adobe Flash player


Wszystko na temat tranzytu (kliknij)   Katalog zdjęć --->>  GW. BBC. LAT. HP. FLICKR.     
                                                                                 lub więcej na space.com




*
I na sam koniec wideo z Tranzytem Wenus z roku 2004 - także ze względu na piękną muzykę w tle ;)














fd5a3990b531e1e7a4b323b954428b12

Albo teraz albo nigdy :)



Prawie jak zaćmienie Słońca. Prawie czyni jednak w tym przypadku wielką różnicę. Za kilka dni będziemy mogli obejrzeć fragment wielkiego Wszechświata. Zobaczymy go pod postacią malutkiej, czarnej kulki przemieszczającej się na tle wielkiej słonecznej tarczy. Porównamy jak wielkie jest Słońce i jak mała planeta, która jest prawie jak Ziemia. 
<-- animacja po lewej
Ten swoisty tranzyt będzie trwał kilka godzin. Zaangażowany w sprawę zostanie nawet Księżyc, który na czas przejścia Wenus przed obliczem Słońca, posłuży naukowcom jako lustro. Obiektywy Hubbla zostaną skierowane na księżycowy krater i poprzez refleksy świetlne będą zbierane dane na temat tej spektakularnej wędrówki.

Wydarzenie rozpocznie się 5 czerwca ok. 20-tej. Następna taka okazja zdarzy się za ponad sto lat. Więc może warto poświęcić czas i uwiecznić w pamięci to czego już nigdy nie obejrzymy?

Wenus jest na trwałe wpisana w kulturach starożytnych. Była pięknością pod nazwą Isztar w Babilonii, Afrodytą w Grecji, choć wcześniej (za przykładem egipskim) była utożsamiana z dwoma niezależnymi bytami pojawiającymi się o poranku i wieczorem. Miała swoje miejsce w mitologii perskiej - tam czasami utożsamiano ją z Mitrą. Jest obecna w historii Majów, masajskich tradycjach czy wśród Aborygenów. Gdziekolwiek nie spojrzeć – wszyscy wiedzieli, że jest - mimo tego, że podobno były to czasy cywilizacyjnej niszy.

Nie wiadomo kiedy została odkryta ponieważ jak daleko nie sięgniemy w przeszłość, zawsze wiadomo było, że istnieje. Podobnie jak i to, że istnieje Układ Słoneczny. Problem polegał tylko na palmie pierwszeństwa i ważności w kosmicznej hierarchii. Spory dotyczyły tego "co tak właściwie wokół czego tak naprawdę się kręci". Ale samo pochodzenie wiedzy o istnieniu naszego systemu słonecznego w takim kształcie jaki znany był w przeszłości jest efektem spadku po poprzednich cywilizacjach.

Tych podobno niedostatecznie rozwiniętych :)


Tak czy inaczej nikt nie docieka skąd wiedzieliśmy, że oprócz Ziemi w kosmosie była także Wenus. Dowody jakie udokumentowali astronomowie reprezentujący naszą cywilizację, pojawiły się dopiero w XVII wieku.  Jan Kepler opublikował dane dotyczące orbit planetarnych, pomijając niestety jedno przejście Wenus przez tarczę słoneczną. Ponieważ cieszył się dużym autorytetem, naukowcy ówcześni przyjęli jego wyniki badań za pewnik i w ten sposób na następne nauka musiała poczekać ponad sto lat. Wyruszyło wtedy kilka ekspedycji, które z różnych miejsc na świecie dokonywały obserwacji i dostarczały pomiarów by w ten sposób zapoczątkować międzynarodową współpracę naukową.

O ile naukowcy na zimno zbierają dane dotyczące obiektów w kosmosie, o tyle dla nas – zwykłych śmiertelników - jak zawsze tego rodzaju wydarzenia mają wydźwięk mistyczny. Niedawno byliśmy świadkami obrączkowego zaćmienia księżyca, który dzięki nowoczesnym teleskopom już nie pokazywał nam tylko nachodzących dwóch okręgów na siebie, ale zaprezentował szaroczarną bryłę o nierównych kształtach mijającą tarczę słoneczną. Przyznam, że wrażenie niesamowite, ale też kompletnie nieopisywalne słowami.   <-- animacja po lewej Venus Transit

Tak samo nieopisywalny będzie pewnie widok maleńkiej czarnej kulki przemykającej po obrzeżach tarczy słonecznej. Gdzieś daleko stąd, miliony kilometrów od nas, samotną wędrówkę prowadzi nasza siostrzana planeta. Spalona słońcem, być może pamiętająca gwar istnień na swojej powierzchni, toczy nieśmiertelne życie - co jakiś czas pokazując nam swoją twarz za dnia. Następne takie spotkanie nastąpi za sto lat, potem kolejne sto. Sporządzony przez naukowców grafik zakończony jest datą 10 czerwca 2498 roku.


Kto wtedy będzie oglądał tą małą kulkę na tle Słońca?

Kim będą mieszkańcy Ziemi?

Czy będą szukać ognia i nawet jej nie zauważą czy może uzbrojeni w aparaty będą wykupywać wycieczki by z bliska uczestniczyć w tym zdarzeniu?

Pozostawiam was z tymi pytaniami i zachęcam do spojrzenia w tych dniach w niebo. Gdyż niezależnie od tego, kto za kilkaset lat będzie miał przyjemność podziwiać kolejny tranzyt Wenus – my na pewno, nigdy więcej tego nie zobaczymy.






A dla tych, którzy nie mogą oderwać się od komputera lub, którym pogoda spłata figla, podaję link na stronę www, która będzie relacjonować Transit of Venus. Projekt sponsorowany jest przez Coca Cola, Science Center oraz NASA  (kliknij) lub na stronę Global Project gdzie także będzie transmisja na żywo (kliknij) lub bezpośrednio do NASA (kliknij).   Życzę niezapomnianych wrażeń ;)



Więcej filmów-->    SALON 24  oraz na   SUPLEMENCIE






.
.
.
.