Antropocen



Kilka miesięcy temu na konferencji w Londynie, naukowcy współpracujący z NASA, porównując dane klimatyczne na Ziemi doszli do wniosku, że człowiek rozpoczął kolejną epokę geologiczną. Po obowiązującym prawie 12 tysięcy lat holocenie - Międzynarodowa Unia Nauk Geologicznych w przyszłym roku dokona zmiany i ogłosi początek nowej epoki w dziejach Ziemi, którą nazwą antropocen - od greckiego anthropos czyli człowiek. (wizualizacje obok - kliknij w obrazek)
Zdania na temat okresu powstania nowej epoki są wprawdzie jeszcze podzielone, ale większość naukowców skłania się do przyjęcia albo przełomu 18/19 wieku albo końca II wojny światowej jako początku ery nuklearnej.

Pewnie nie zwróciłabym uwagi na kolejną nazwę epoki geologicznej  wymyśloną przez naukowców gdyby nie wywiad jakiego udzielił dr Jan Zalasiewicz z Uniwersytetu Leicester. Rozmowa toczyła się o tym, co znajdą po nas w warstwach geologicznych inni naukowcy (ludzcy czy też nie), jeżeli za kilka tysięcy lat dokopią się do nich.
Odniosłam wrażenie, że naukowiec mówi o nieuniknionym końcu naszej cywilizacji. A ponieważ Ziemia gościła już niejedną cywilizację, po której pozostały tylko mgliste wspomnienia –zaczęłam drążyć temat.

Kiedyś na temat nieodwracalnych skutków działalności człowieka na Ziemi wypowiedział się Paul Crutzen, chemik-noblista specjalizujący się w naturze i właściwościach ozonu w atmosferze. Będąc szefem projektu klimatycznego IOE i posiadając doświadczenia badawcze, zaproponował by przyjąć istnienie nowej epoki geologicznej. Dowodem na to miała być eksploatacja przez człowieka wszystkich obszarów Ziemi powodująca znaczny ubytek zarówno bogactw naturalnych jak i ubytki w środowisku naturalnym.
Wtedy (12 lat temu) potraktowano to jako kolejną teorię - jedną z wielu. Jednak obserwacja postępującej zmiany środowiska naturalnego spowodowała, że teoria ta znajdowała na tyle więcej zwolenników by  dzisiaj ogłosić oficjalnie, że pora zmieniać podręczniki szkolne.

Co takiego zrobiliśmy by uznać czas naszego panowania na planecie czasem nowej epoki geologicznej?

Gdy za kilka tysięcy czy milionów lat inni mieszkańcy Ziemi dokopią się do pokładów skał, osadów, mieszanek kamieni, wody, lawy i błota, znajdą ślady pierwiastków radioaktywnych, które pozostawiliśmy po 1945 roku. Trafią na beton, asfalt, stopy metali, tworzywa sztuczne i plastik będący dzisiaj nieodłącznym elementem każdego kto posila się wodą mineralną. Natrafią także na resztki nabrzeżnych miast, które pochłonęła woda po topnieniu lodowców Arktyki czy na Antarktydzie.

Oczywiście możemy nie wierzyć w to, że kiedyś znikniemy na zawsze będąc tylko kolejnymi inteligentnymi mieszkańcami planety. Możemy traktować to jak teorię spiskową i podstępny sposób przereformowania dotychczasowego sposobu rządzenia Ziemią. Alex Jones twierdzi, że to tylko mamienie ludzi strachami po to by stworzyć NWO. Ale mimo sceptycyzmu i niedowierzania mamy dość widoczne oznaki tego, że możemy niedługo zniknąć. 

                                                                    Co to za oznaki?

To naruszenie bioróżnorodności życia na Ziemi. Już kilka lat temu naukowcy mówili, że od 50-ciu lat mamy do czynienia w masowym wymieraniem gatunków na Ziemi. Podobno bezpieczną granicą wymierania jest 10 gatunków na milion. Nasza cywilizacja doprowadziła do sytuacji, w której wymiera 100 na milion, a to oznacza, że do końca 21 wieku wymrze 30% ssaków, ptaków i płazów.
Skutków tego nie musimy sobie nawet wyobrażać. Biorąc pod uwagę powiązania wszystkich gatunków  – taki ubytek zachwieje całym światowym ekosystemem. Dzisiaj naukowcy alarmują o masowym wymieraniu pszczół, a bez pszczół niewiele przecież zrobimy. Do tej listy grzechów musimy dorzucić jeszcze miedzy innymi eksploatację Amazonii, która zmieniła cyrkulację Golfsztromu mając wpływ na zmieniający się klimat w Europie  czy też zanieczyszczanie środowiska poprzez nawozy sztuczne, które wraz z rzekami spływają do mórz i oceanów tworząc martwe strefy bez tlenu.

Jest nas 6 miliardów. Ta cała masa ludzi musi jeść i pić. Proporcje dostępu są zachwiane także dlatego, że społeczeństwa bardziej zamożne mają większe potrzeby i bardziej eksploatują złoża naturalne, które na bieżąco zużywają, a które natura gromadziła przez miliony lat. Zapasy wody powoli się kończą i dobraliśmy się już do podziemnych rezerw.

Zdając sobie sprawę z zagrożeń, rządy stawiają sobie za cel zminimalizowanie skutków szkodliwej działalności człowieka. Dzisiaj stawiamy na ekologię, walczymy o prawa zwierząt, uważamy za nieetyczne zabijanie ich w celach komercyjnych. Gdzie tylko możliwe – zapaleńcy przyczepiają się do drzew walcząc o każdy egzemplarz przed zniszczeniem albo stają po jednej stronie z delfinami przeciwko kłusownikom czy tradycjom lokalnym. Zamykamy elektrownie atomowe by powoli zastępować je ekologicznymi źródłami energii.

Ale i to ma swoje skutki. Elektrownie wiatrowe, które dzisiaj stają się uzupełnieniem krajobrazu powodują ocieplanie się lokalnego klimatu nawet o 1 stopień. Dla odmiany szklarnie w południowej Hiszpanii zajmujące powierzchnię 26 tys. hektarów odbijają promienie słoneczne powodując ochłodzenie całej prowincji (0.3stopnia).
Takich przykładów można wyliczać i wyliczać. Ratując to co zepsuliśmy rozpoczynamy początek kolejnych zmian i szkód. Taka samonakręcająca się spirala.

Podobno jak się wali to już wali się wszystko. Czasami gdy przychodzi otrzeźwienie, za późno jest na naprawianie. Zaczyna się tak zwane „z górki”. I może to miał na myśli dr Zalasiewicz mówiąc o tym, że kiedyś, za kilka tysięcy lat ktoś dokopie się do pozostałości po naszej cywilizacji.






Zobacz dyskusję na ten temat --->> SALON 24







.
.
.
.