A co, jeśli Bóg jest człowiekiem?



Ostatnio zwróciła moją uwagę wypowiedź najbardziej znanego ateisty na świecie – Richarda Dawkinsa, który powiedział, że nie może tak do końca wykluczyć istnienia Boga. Wprawdzie w skali do 7 dał Bogu szansę na istnienie w małym ułamku, ale dodał, że jest gnostykiem i nigdy prawdziwym ateistą nie był.

Jeszcze wcześniej Dawkins w rozmowie z Ben Steinem nie zanegował całkowicie Inteligentnego Projektu stwierdzając, że być może życie na Ziemię przyszło gdzieś z głębin kosmosu.  I to, że jesteśmy dzisiaj tacy jacy jesteśmy zawdzięczamy innej wysoko rozwiniętej cywilizacji.

Czy tak mogło być?

Gdybyśmy nawet pobieżnie przeglądnęli opowieści o bliskich spotkaniach ludzi z bogami, które są podstawą wszystkich tradycji oraz są pielęgnowane do dzisiaj poprzez obrzędy religijne, na pewno zwrócimy uwagę na jedną, wspólną zależność - bogowie zawsze przybywali z gwiazd.

Czy zstępowali z nieba, czy przylatywali w brzuchu smoka, na latających pojazdach czy też tak po prostu odwiedzali Ziemię - tak jak to było w przypadku bogów greckich czy rzymskich – jedno jest pewne: bogowie nie byli mieszkańcami Ziemi a jedynie jej gośćmi przez dłuższy lub krótszy czas.

Ich pojawieniu się zawsze towarzyszyła gwiazda. Czy to przy narodzinach czy też przy niespodziewanym spotkaniu z ludźmi. Pojawiali się w różnych okresach czasu i ten czas był zawsze wielkim skokiem cywilizacyjnym dla rejonu, który odwiedzali.


W Egipcie tajemniczą postacią jest faraon Echnaton, który różnił się od pozostałych faraonów nie tylko wyglądem zewnętrznym (budowa ciała kobiety), ale i sposobem tworzenia nowego państwa. Jest postacią tajemniczą w historii mimo tego, że ruszył Egipt w posadach zmieniając kulturę, sztukę czy podejście do wierzeń.  Jednak po jego odejściu ludność zniszczyła wszystko co zostawił. Trudno dzisiaj zgadnąć co bardziej ciążyło na życiu Egipcjan: przeprowadzane reformy czy też ciągłe kontakty  Echnatona ze światem bogów.

W Azji w brzuchu smoka przyleciał się bóg Huang Dii. Podania mówią, że w ciągu jednej chwili mógł być wszędzie. Wraz z jego nadejściem ludzkość zyskała kompas, system miar i wag, pismo i znajomość uzdrawiania akupunkturą. Także kalendarza i astronomii. Gdy doprowadził kraj do rozkwitu przywołał smoka, wsiadł do niego i tak po prostu odleciał.

Jednak możemy nazwać to zwykłą fantazją, która nakazuje ludziom ubarwiać z pokolenia na pokolenie historie sprzed lat. I można by było się z tym zgodzić gdyby nie zadziwiające korelacje pomiędzy wszystkimi historiami oraz wiedza, która zadziwia nie tyle swoją plastycznością opowieści co znajomością zjawisk, których gołym okiem nie sposób zauważyć. I które przewyższają astronomiczną wiedzę przeciętnego dobrze wykształconego człowieka dzisiaj.

W Afryce żyje plemię Dogonów, które ma także swoją opowieść. To opowieść o bogu Amma, który przybył z gwiazd. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że bóg Dogonów przybył z planety Po Tolo (dzisiaj znana jako Syriusz B) i co najciekawsze, w kultywowanych przez wieki rytuałach, Dogonowie używają totemu, który obrazuje układ Syriusza wraz z Syriuszem B i C względem innych planet. Zaznaczę w tym miejscu, że Syriusz B został sfotografowany dopiero w latach 70-tych ubiegłego wieku i nie jest widoczny z Ziemi gołym okiem. 

W Ameryce żyje plemię Zuni. Ich historia mówi o planecie z mgławicy Kraba, z której na Ziemię przybyli Kaczina i wyprowadzili ludzi do czwartego świata. Podobno żyją oni blisko nas, ale w innym wymiarze. Plemiona Zuni są bardzo dyskretne w przekazywaniu swojej wiedzy osobom postronnym. A są jedynym jej źródłem gdyż nie znają języka pisanego i całą wiedzę przekazują ustnie kolejnym pokoleniom.

Na przełomie XIX/XX wieku w Asyrii znaleziono gliniane tabliczki, które zaskoczyły naukowców czasoprzestrzenią opisywanych zdarzeń. Ale przede wszystkim nawiązały do kolejnych bogów, którzy tym razem stworzyli ród ludzki celem wykorzystania go do prac przy wydobyciu metali szlachetnych na Ziemi. Modyfikacje genetyczne po wielu próbach doprowadziły do powstania pierwszej udanej serii ludzi, która dostała nazwę Adamu.

Czy to kojarzy nam się symboliką biblijną?

Czy nasze istnienie jest dziełem przypadku wynikającego z konieczności stworzenia siły roboczej? W końcu biblijny Adamah to człowiek, z ziemi powstały, który do ziemi wróci. Stworzony na podobieństwo Boga, mimo tego, że Bóg biblijny występuje w kilku postaciach zarazem.

Jakkolwiek nie spojrzymy na istnienie bogów – nie możemy zapominać, że jeżeli ich pojawianie się na Ziemi przynosiło ze sobą rozwój cywilizacyjny – to bogowie ci zastawali świat mniej doskonały od tego, który opuszczali. Brak technologicznego zaawansowania powodował, że ludzie nie znali odpowiedniego słownictwa, które mogłoby opisać występujące zjawiska. Tak więc przylatujący z nieba statek kosmiczny mógł być równie dobrze smokiem, rydwanem, ptakiem czy ognistą kulą.

Stworzone kasty półbogów, które stały się podstawą podziałów społecznych być może są dzisiaj kultywowane pod postacią  szczególnych przywilejów dla znamienitych rodów, których genealogia sięga daleko w przeszłość i jest nieodłącznym elementem także współczesnej cywilizacji. Dlaczego do dzisiaj, społeczeństwa utrzymują ludzi, których jedyną pracą jest noszenie diamentów na głowie?

____

Goście z gwiazd, bogowie zstępujący z nieba, istoty przylatujące na smokach.. czy mity będące nieudowodnioną historią życia na Ziemi oznaczają, że jakieś obce byty stworzyły świat jaki dzisiaj znamy?

Przecież podstawą każdej religii jest wiara w byt boski, który przyniósł ze sobą mądrość i wiedzę. Który wyprowadził nas z jaskiń i doprowadził do intelektualnego rozwoju. I który zakończył ewolucję naszego wyglądu zastępując go ewolucją myślenia. Byt, który zstępował z nieba czyniąc rzeczy, których nie rozumieliśmy i które później dostały nazwę cudów. Byt, który zmieniał nasz sposób myślenia mówiąc jak żyć by żyć dobrze. Byt, który w pewnym momencie odchodził i zostawiał nam pole do kontynuacji swojego dzieła.

Patrząc na dzisiejszy świat zastanawiam się czy przypadkiem nie marzymy o kolejnym bliskim spotkaniu z bogiem, który znowu uporządkuje nasze życie i który wyprowadzi nas z labiryntu w jakim niewątpliwie nasz świat się znalazł. Czy nasze wypatrywanie nieba nie jest podświadomym szukaniem wskazówek do mądrzejszego życia? 




A teraz popatrzcie sami :)
(kliknij w obrazek)



.
.
.